środa, 26 lipca 2017

Nie każda łza młodej matki...

Nie każda łza młodej matki, psychiczny dołek czy niepokój to objaw depresji poporodowej. Jeśli jednak kobieta faktycznie cierpi z jej powodu, konieczna jest pomoc specjalisty.
Wiele kobiet po narodzinach dziecka boi się, że sobie nie poradzi, ma zły nastrój. Po czym mają poznać, że ich smutek jest objawem choroby?

Każda kobieta wie, w jaki sposób zazwyczaj reaguje na zmiany i stres. Jeśli po porodzie jej "nieradzenie sobie" wykracza poza to, co zna z doświadczenia, na pewno powinna poszukać pomocy, ale to nie oznacza jeszcze, że ma depresję poporodową. Na to zaburzenie składa się bowiem wiele objawów utrudniających normalne funkcjonowanie. Charakterystyczne są m.in. zaburzenia snu i łaknienia, poczucie niekompetencji i brak odczuwania radości w kontaktach z dzieckiem.

Niemal każda młoda matka bywa przemęczona, niewyspana i zatroskana. Ale czerpie siłę z tego, że dziecko na nią patrzy, że się uśmiecha, wyciąga do niej rączki. Matka w depresji poporodowej pozbawiona jest tego pozytywnego wzmocnienia - jej kontakt z dzieckiem nie cieszy. Czasami nawet robi przy nim wszystko, co trzeba, ale robi to w sposób mechaniczny.

Wiele kobiet zastanawia się czy czują wystarczającą więź z dzieckiem.

To akurat wcale nie musi być związane z depresją, tylko raczej z wcześniejszymi, nierealistycznymi wyobrażeniami na temat macierzyństwa. Kobieta spodziewała się, że dziecko będzie ja wprawiać w nieustanną euforię i po porodzie jest zaniepokojona, że odczuwa głównie zmęczenie. A trzeba dać sobie prawo do tego, by nie zawsze cieszyć się z posiadania dziecka, by mieć go czasem dość. Nie ma nic złego w wyrażeniu swej złości w rozmowie z koleżanką czy partnerem: "Jestem taka wściekła na tego bachora! Bez przerwy się drze!". Jeśli matka ma z tym problem, cały czas osądza swoje uczucia, uważa, ze nie jest tak szczęśliwa, jak powinna, to znak, że z czymś sobie nie radzi. Jednak niekoniecznie chodzi tu o problemy z nawiązaniem kontaktu z dzieckiem.

Z depresją bywa też mylony baby blues. Jak je rozróżnić?

Baby blues zdarza się o wiele częściej. Dotyczy on od 50 do 80 proc. młodych mam, podczas gdy depresja poporodowa - od 10 do 20 proc. Ma też znacznie łagodniejszy przebieg -sprowadza się głównie do niepokoju o dziecko i niepewności, czy sprosta się nowej roli. Mamy są wprawdzie płaczliwe, smutne i zestresowane, ale nie towarzyszy temu bezsenność ani inne objawy fizjologiczne, nie mają myśli samobójczych. Nie tracą też kontaktu z dzieckiem. Baby blues występuje dosyć szybko po porodzie, zwykle w okresie nawału mlecznego i przeważnie kończy się wraz z połogiem. Może przejść w depresję poporodową, ale nie zdarza się to często. Typowa depresja pojawia się zwykle dwa miesiące po narodzinach dziecka. Jeśli jednak nastrojom depresyjno-lękowym towarzyszy silny przymus odtwarzania w myślach porodu, sny o nim, problemy z oglądaniem zabiegów medycznych w filmach czy silny opór przed przejściem obok szpitala, to mamy raczej do czynienia z PDST (z ang. posttraumatic stress disorder ), czyli z szokiem pourazowym, wywołanym porodem. Podobnym do tego, jaki może być konsekwencją np. wypadku samochodowego. PTSD dotyka od 1,5 do 3 proc. młodych matek.

Czy przyczyną PTSD jest dramatyczny przebieg porodu?

Najczęściej, ale niekoniecznie. Dla niektórych matek nawet prawidłowy poród okazuje się traumą, o której nie sposób przestać myśleć. Dotyczy to zwykle kobiet bardzo wrażliwych na ból, o osobowości lękowej, niewielkich umiejętnościach radzenia sobie ze stresem i nowymi sytuacjami. Często są to np. perfekcjonistki, które nie lubią niespodzianek i starają się swoje życie dokładnie planować. Trudno im zaakceptować sytuację, w której dzieje się coś, nad czym nie mają pełnej kontroli.

Czy baby blues, PTSD i depresję poporodową trzeba leczyć czy można je po prostu przeczekać?

W przypadku baby blues wizyta u psychoterapeuty czy psychiatry rzadko jest konieczna, ale warto poszukać pomocy u najbliższych. Chodzi nie tylko o odciążenie przemęczonej kobiety, ale też o stworzenie jej okazji do zwierzeń. Nieocenione są wszelkie grupy wsparcia dla młodych matek, a także fora internetowe. Przy PTSD pomoc profesjonalisty jest wskazana, a przy depresji poporodowej wręcz konieczna. Z mojego doświadczenia wynika, że w tym ostatnim przypadku nieodzowne jest leczenie farmakologiczne. Najlepiej w połączeniu z psychoterapią. Leki wprawdzie pomogą uporać się z depresją, ale nie rozwiążą wielu problemów z nią związanych. Kobieta, która wyszła z depresji poporodowej, zwykle musi jeszcze stawić czoła np. swojemu poczuciem winy wobec dziecka oraz ingerencji bliskich w jej życie. Pytanie "Czy na pewno dasz sobie radę?", albo wypominanie swojego poświęcenia przez partnera czy babcie, mogą być dla niej źródłem poważnego stresu. To prawda, że u niektórych kobiet depresja poporodowa mija sama. Ja jednak uważam, że przeczekiwanie tej choroby wiąże się ze zbyt dużym ryzykiem. Nie zapominajmy, że może ona prowadzić do samobójstwa. Poza tym zaburzenie relacji między matką a dzieckiem, do jakiego wtedy dochodzi, może niekorzystnie wpłynąć na jego rozwój emocjonalny, a potem także społeczny.

Kobiety karmiące piersią boją się jednak brać leki psychotropowe...

Matka, która przechodzi depresję poporodową ma trzy wyjścia. Brać leki i karmić piersią. Brać leki i zrezygnować z karmienia. Odczekać z przyjmowaniem leków do zakończenia karmienia. Ostateczna decyzja należy do matki. Moim zdaniem najważniejsze jest, by nie rezygnować z leków. Dla dziecka jest o wiele lepiej, kiedy jego zdrowa mama, która potrafi nawiązać z nim kontakt emocjonalny, podaje mu sztuczne mleko, niż gdy nieobecna, pogrążona w depresji matka karmi je piersią.

Mam też dobrą wiadomość. Jak wynika z opracowania Instytutu Matki i Dziecka, leki najnowszej generacji odnajduje się w mleku matki w ilościach śladowych, a w krwi dziecka w ogóle się ich nie wykrywa. Trzeba jednak zaznaczyć, że na razie brak badań na szerszą skalę. Podawanie środków psychotropowych kobiecie karmiącej wymaga też bardzo precyzyjnego ustalania dawek i pór przyjmowania leku (uzależnionych m.in. od harmonogramu karmienia), a potem częstszych wizyt kontrolnych.

Czy depresji poporodowej można jakoś zapobiec?

Raczej - zmniejszyć ryzyko jej wystąpienia. Przyczyn depresji poporodowej jest bowiem wiele. Przede wszystkim zmiany hormonalne w czasie ciąży, porodu i połogu oraz stres związany z nową sytuacją i fizyczne wyczerpanie. Zwiększone ryzyko występuje u kobiet, które kiedyś przechodziły depresję albo pochodzą z rodziny "obciążonej", a także u tych które nie radzą sobie ze stresem i nowymi sytuacjami albo są w konflikcie z partnerem lub w trudnej relacji z matką. Kolejnym czynnikiem mogą być kłopoty finansowe, brak oparcia w najbliższych i poczucie wyobcowania, zwłaszcza u kobiet, które niedawno przeprowadziły się do innego miasta. Nie bez znaczenia jest też przebieg ciąży - to czy była ona zagrożona, czy matce towarzyszył lęk o zdrowie dziecka i wreszcie - czy było ono planowane i oczekiwane. Jeśli ciężarna kobieta dojdzie do wniosku, że znajduje się w grupie ryzyka, powinna zawczasu zatroszczyć się o siebie - może nawet nawiązać kontakt z psychoterapeutą. Nie daje to wprawdzie gwarancji, że uchroni ja to przed depresją, ale jeśli nawet nie, to będąc już w trakcie terapii, szybciej powróci do zdrowia.

* Dr Joanna Krzyżanowska od lat pomaga kobietom z zaburzeniami okołoporodowymi.PRACUJE w Ośrodku Zdrowia Psychicznego i Problemów Rodzinnych Synapsis oraz w Instytucie Psychiatrii i Neurologii. Współpracowała także z Fundacją Rodzić po Ludzku.


piątek, 26 maja 2017

Jesteś w związku z osobą mającą depresję? Nie zapominaj o sobie!

Depresja to choroba, która dotyka coraz większej ilości osób, zarówno w Polsce, jak i za granicą.  Jednocześnie bardzo mało mówi się o tym, że jest ona niczym bluszcz, który potrafi opleść także wszystkich bliskich osoby chorej, zwłaszcza jeśli bardzo chcą, by wróciła ona do zdrowia. Niewątpliwie ta niezwykle trudna sytuacja wpływa niszcząco na związki międzyludzkie, szczególnie zaś relacje partnerskie. Jednakże nie musi tak być.

Najważniejsze jest to, by pamiętać, że depresja to choroba, którą można wyleczyć

Przede wszystkim, jedną z najważniejszych kwestii, o której trzeba pamiętać jest to, iż depresja stanowi chorobę, którą można wyleczyć. To istotne o tyle, że pozwala ona na obiektywne zobaczenie całej sytuacji. Jeśli zna się objawy choroby, to jak wpływa na psychikę człowieka, oraz wie się, czego można się spodziewać, łatwiej jest się przygotować na zmianę nastrojów ukochanej osoby, jej trudny stan emocjonalny i objąć to swoim wsparciem, nie zapominając o sobie.

Dlaczego? Większa wiedza na temat choroby pozwala na stworzenie niezbędnego dystansu. Skoro nie wiadomo do końca jakie są podłoża depresji, co właściwie stanowi przyczynę, obwinianie się nie ma sensu. Można też odpowiednio zadbać zarówno o najbliższą osobę, jak i o siebie samą czy siebie samego, by móc być rzeczywistym wsparciem w tej trudnej sytuacji.

Jak zadbać o siebie?

Dbanie o siebie w momencie, gdy do związku dołącza depresja, jest jednym z podstawowych zaleceń, które mogą w ogromnej mierze pomóc osobie chorej. Dlaczego? Bo tylko zdrowa psychicznie osoba, która potrafi stworzyć sobie w tak trudnej sytuacji przestrzeń dla siebie, może być prawdziwym wsparciem dla drugiego człowieka, który zmaga się z depresją.

Nie można więc zapominać, bardziej niż kiedykolwiek, o swoich pasjach, rzeczach, które sprawiają radość i pozwalają odetchnąć. Dzięki temu w zastygłe myślenie, królestwo cierpienia ukochanej osoby, można będzie wnieść trochę świeżości i życia. Dodatkowo, pozwalanie sobie na radość, da niezbędny dystans i wiarę w to, że powrót do zdrowia jest możliwy.

Kolejną ważną rzeczą jest dzielenie się obowiązkami z bliskimi. Osoba chora na depresję bardzo często nie ma siły wstać z łóżka, a co dopiero zająć się tym, co wcześniej stanowiło jej codzienność. Czasem są to małe rzeczy, które piętrzą się i pozostają niezałatwione, kiedy indziej cały dom, dzieci, porządki i plany. Warto usiąść i rozdzielić zadania, tak by nie przyjmować na siebie zbyt wiele. Odciążenie ukochanej osoby, z jednoczesnym zadbaniem o siebie, da przestrzeń niezbędną do tego, by w nowej sytuacji nie musieć przejmować się dodatkowo tysiącem drobiazgów, które zabierają energię i mogą przytłoczyć.

Nie można zapominać, że każdy z nas potrzebuje wsparcia, zwłaszcza wtedy, gdy chce je dawać innym. Ważnym aspektem dbania o siebie jest więc także przebywanie z kochającymi osobami, przyjaciółmi czy bliskimi, którzy rzeczywiście potrafią wysłuchać, otulić i zrozumieć. To daje siłę tak niezbędną do tego, by pokonać depresję. Jednocześnie warto jednak pamiętać, że ostateczny ruch zawsze będzie należeć do osoby chorej. Tylko ona bowiem może zdecydować o tym, że chce być zdrowa. Nie da się przejść tego procesu za nią.


poniedziałek, 15 maja 2017

Czy osoby depresyjne potrafią nienawidzić?

Wyniki nowych badań finansowanych ze środków unijnych wskazują na mniejsze prawdopodobieństwo pojawienia się uczucia nienawiści u osób o skłonnościach depresyjnych, bowiem schorzenie to oddziałuje na tę część mózgu, która zawiaduje emocjami.
W artykule opublikowanym w czasopiśmie Molecular Psychiatry zespół naukowców z Chin i Wlk. Brytanii wyjaśnia, jak mózg osób cierpiących na depresję często rozłącza "obwód nienawiści", co oznacza po prostu, że nie łączy ze sobą punktów potrzebnych do wystąpienia reakcji nienawiści.
Wykorzystując skanery rezonansu magnetycznego (MRI) do zobrazowania aktywności mózgu osób depresyjnych i wolnych od depresji, zespół odkrył znaczące różnice w obwodach mózgu między dwiema grupami.
Analizą przeprowadzoną w toku badań, które otrzymały wsparcie finansowe z projektu BION (Ścieżki syntetyczne do inspirowanego biologicznie przetwarzania informacji) dofinansowanego na kwotę 1,3 mlnEUR z tematu "Technologie informacyjne i komunikacyjne" (TIK) Siódmego Programu Ramowego (7PR) UE, objęto trzydzieści dziewięć osób w depresji - 23 kobiety i 16 mężczyzn - oraz 37 osób z grupy kontrolnej wolnych od depresji - 14 kobiet i 23 mężczyzn.
Jeden z autorów raportu z badań, profesor Jianfeng Feng z Wydziału Informatyki Uniwersytetu w Warwick, powiedział: "Wyniki są klarowne, niemniej na pierwszy rzut oka są zastanawiające, bowiem wiadomo, że depresja często charakteryzuje się intensywnym nienawidzeniem siebie i nie ma oczywistych wskazań, że osoby cierpiące na depresję są mniej skłonne do nienawidzenia innych. Jedna z możliwości jest taka, że rozłączenie obwodu nienawiści może być powiązane z upośledzoną zdolnością do kontrolowania i uczenia się sytuacji społecznych, które wzbudzają uczucia nienawiści do siebie samego lub innych. To z kolei może doprowadzić do niemożności właściwego radzenia sobie z uczuciami nienawiści i zwiększyć prawdopodobieństwo zarówno niekontrolowanego nienawidzenia siebie, jak i wycofania się z interakcji społecznych. Być może jest to wskazówka neurologiczna, iż bardziej normalne są okazje do nienawidzenia innych niż samego siebie."
W 2008 r. obwód nienawiści został po raz pierwszy zdefiniowany i wyraźnie zidentyfikowany, kiedy to profesor Semir Zeki z University College London odkrył, że obwód łączył trzy regiony w mózgu - zakręt czołowy górny, wyspę i skorupę - kiedy badanym pokazywano zdjęcia znienawidzonych przez nich osób.
U 92% osób cierpiących na depresję objętych nowymi badaniami obwód nienawiści prawdopodobnie uległ przerwaniu. Wydawało się, że osoby w depresji doświadczyły również innych znaczących zakłóceń w obwodach mózgu powiązanych z przetwarzaniem dotyczącym ryzyka i działania, nagród i emocji oraz uwagi i pamięci.
Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) depresja dotyka około 121 mln ludzi na świecie i jest jedną z głównych przyczyn upośledzenia na świecie. Mniej niż 25% osób chorych ma dostęp do skutecznych terapii.
WHO opisuje schorzenie jako powszechne schorzenie psychiczne charakteryzujące się przygnębieniem, utratą zainteresowań lub odczuwania przyjemności, poczuciem winy lub niskiej wartości, zaburzeniami snu lub apetytu, niskim poziomem energii i słabą koncentracją. Problemy te mogą przybrać formę chroniczną lub nawracającą, doprowadzając do istotnych upośledzeń w zdolności danej osoby do wypełniania codziennych obowiązków. W swojej najpoważniejszej postaci depresja może doprowadzić do samobójstwa - tragicznego finału, który każdego roku zabiera około 850.000 istnień ludzkich.
Projekt BION stawia sobie za cel wykorzystanie danych neuroanatomicznych i neurofizjologicznych jako wytycznych w opracowywaniu deterministycznych i złożonych sieci samoporządkujących się polimerycznych pierwiastków nielinearnych o właściwościach adaptacyjnych. Głównym celem jest opracowanie nowej technologii produkowania funkcjonalnych struktur molekularnych możliwych do realizacji w nanoskali, które potrafią wykonywać zaawansowane zadania obejmujące uczenie się i podejmowanie decyzji.