piątek, 11 października 2013

Zapiski z dna - Jak zaniknąć?

"(…) W naszych czasach społeczeństwo zostało tak humanitarnie urządzone, że zaniknąć jest prawie niepodobieństwem. Zawsze gdzieś nieboraka wygrzebią, wyłowią,  wystukają  z betonu,  a marnym  szczątkom zbadają DNA. Tylko nieliczni szczęśliwcy nikną na amen, zwykle jednak ktoś im w tym pomaga. Jak zaniknąć samemu? Zaniknąć tak, aby nie był możliwy pogrzeb, zniknąć skutecznie, kiedy ma się tak mało sił jak ja, który nie mam siły, by skutecznie istnieć... Wtedy wykluł mi się pewien pomysł. Do jego realizacji potrzebny był Młotek. I znacznie więcej sił niż posiadałem. Wiedziałem  jednak,  że  po  dniach  strasznych  przyjdą  lepsze  lub  przynajmniej znośne. Czy na pewno? W celebrowaniu planów własnego samobójstwa jest zawsze nadzienie kabotyństwa. 
Usiadłem przy biurku, wziąłem głęboki oddech i tak oto zacząłem pisać  swoją  Ostatnią  Wolę.  Pismo  rwało  się  kapryśne  i nieposłuszne, jakbym pisał na rozkołysanym statku. Nie wiedziałem, jak dobrać słowa, żeby  ten  dokument  nie  brzmiał  błazeńsko.  Gdy  oddaje  się  życie  za sprawę, chociaż obecnie nawet to zostało skompromitowane, gdy poświęca się je, by ocalić innych, każde proste słowo brzmi dobrze. A ja, zabijam się, ponieważ życie mnie za bardzo boli, zepsuło się i gnije we mnie.  Kto  mi  uwierzy,  że  bez  wyraźnego  powodu  aż  tak  boli  dusza, że ciało samo chce się od niej odciąć.
Jak ciężko jest ładnie umrzeć, deliberowałem przygnieciony problemami,  jakie  niesie  samobójstwo.  Pozornie  nic  prostszego,  wszystkie składniki są pod ręką, przede wszystkim sam obiekt, czyli ja. Problem, że  ofiara  jest  zbyt  blisko  kata,  a nadal  ma  w sobie  instynkt  życia,  jak szczury, króliki i dżdżownice. I nagle jest za mało przestrzeni, by zrobić zamach na siebie. Zacząłem pisać:
 "Córeczko  kochana,  kochany  synku -  rozpłakałem  się  na  myśl, jak bardzo ich kocham.  - Tak mi smutno i przykro, gdy już wiecie, że mnie nie ma. Nie bójcie się, nie ma w tym nic złego. Odszedłem sam, z własnej  woli,  tak  będzie  lepiej  dla  mnie  i dla  was.  Postanowiłem z a n i k n ą ć,   nie ma mnie wśród żywych, to pewne. Przykro mi ze względu na prawne komplikacje, jakie mogły z tego wyniknąć. Moje mieszkanie, oszczędności (po konsultacji z dobrym prawnikiem przepisałem na was, chyba zrobiłem to sprawiedliwie). Zresztą pamiętam, że zawsze potrafiliście się ze sobą dogadać nawet w trudnych sytuacjach. Pewne sumy przeznaczyłem innym moim bliskim, a też przyjaciółkom, Krystynie i Beacie, których nie znacie, a wobec których mam pewne zobowiązania.
Mam  nadzieję,  że  nikt  nigdy  nie  odnajdzie  moich  szczątków,  więc pogrzeb nie będzie możliwy - niechęć do pogrzebów to u nas, jak wiecie, tradycja rodzinna. Urządźcie symboliczne pożegnanie z dużą ilością wina, zamówiłem 40 butelek Bordeaux 96. Stoją w mojej piwnicy.
Najtrudniej  było  mi  dzielić  obrazy,  jak  wiecie,  mam  kilka  cennych, zrobiłem to wedle waszych gustów i wartości prac. Tu też pewnie łatwo się  porozumiecie.  Piszę  o rzeczach  materialnych niechętnie  - przygniatają nas miałkością, czuję ulotność rzeczy, nonsens ich gromadzenia i kolekcjonowania, jedyne, co warto zbierać, to czułe myśli. I więcej nic. Chyba mnie rozumiecie, jestem nawet pewien, że tak"."

Fragment "Rzeki podziemnej" autorstwa Tomasza Jastruna. Powieść ta jest zapisem prawdziwej walki osoby cierpiącej na depresję. Jeśli chcesz poznać inne historie osób, które wygrały z depresją, zajrzyj na portal Wemenders.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz