Radzenie sobie z życiem
bywa podobne do
gniecenia orzechów w dłoni - zawsze
znajdzie się jakiś
twardy, o który rozgniecie się bardziej miękki, ale przy kolejnej próbie twardy też pęka,
gdyż trafił na twardszego. Aż w końcu masz w dłoni dwa orzechy równie twarde. Są
jak kamienie. Nie rozgnieciesz ich.
Kogo nie dotknęła godzina D, ten nie wie, co to jest heroizm
życia. Zanim powstały obozy koncentracyjne, te małe były już w nas. Pierwszy opisany
przypadek ciężkiej depresji
to Hiob. W tej
pieśni nad pieśniami bólu wszystko
jest prawdziwe oprócz szczęśliwego zakończenia. Aż
kłuje w oczy, że ten fragment został nieporadnie dopisany, by horror zwieńczyć
happy endem, w stylu biblijnego Hollywood. Ale ja całą moją wynędzniałą duszą
jestem za tym szczęśliwym zakończeniem, też
w mojej okrutnej baśni.
Żadne zwierzę, żadna żywa istota
nie męczy się
tak, jak człowiek, gdyż tylko my mamy wyobraźnię, która
sięga rdzenia wszechświata.
Twarz skurczyła mi się, a końce ust w wyrazie rozpaczy
pobiegły do dołu. Oczy straciły blask. Własna twarz wydawała mi się obca. W kącikach
ust ktoś mi bliski siedział
skulony i płakał.
(…)
W godzinie D każdy jest tylko małą mięsną kulką, unoszoną
przez mroczne kosmiczne prądy. Kulką o czułych oczach, gdy mięsień serca tłoczy
krew, aby podtrzymać życie.
Zdarzały się dni,
kiedy zmieniałem się w
fabrykę chemikaliów. W organizmie następował
przełom, niekoniecznie na lepsze. Na ciele wyskakiwały mi
wrzody, zajady sięgały
niemal uszu, zaczynałem śmierdzieć chemią.
Mój organizm oczyszczał
się z toksyn leków, a może z toksyn depresji lub z jednego
i drugiego? Oczyszczał się, by zaraz dać się zatruć. Śmierdziałem. Też ze strachu. Zrozumiałem trafność powiedzenia „śmierdzący tchórz”. Byłem
podszyty tchórzem. Ja, bohater, który heroicznie walczy ze swą słabością, przez siły wyższe zostałem podszyty tchórzem. Oto los człowieczy.
Dlaczego nigdy nie zadawałem sobie pytania, które tak łatwo
zadają sobie ci, na których spadło nieszczęście? Dlaczego właśnie ja? Znałem odpowiedź. A
dlaczego właśnie nie ja? Czy nie kryło się za tym przekonanie, że głęboko
zasłużyłem sobie na to, co mnie spotkało. Jeśli
będzie jeszcze gorzej, to też na to
zasłużyłem. Jestem bezgranicznie zasłużony.
Winnych ciężkich zbrodni nie powinno się skazywać na karę dożywocia,
a tym bardziej na karę śmieci. Jedynie kara depresji jest odpowiednia. Problem,
że uznano by to za wskrzeszenie tortur bardziej okrutnych niż te, które
aplikowano w przeszłości, gdyż tortur
wieloletnich.
Zamieniłbym się z każdym
więźniem i oddał mu swoją „wolność” w wyimaginowanej przez mój mózg stalowej, kolczastej klatce
depresji, by żyć w tej klatce więziennej prawdziwej."
Ciekawy fragment Chętnie przeczytalabym tę książkę. Inspirujące i w jakiś sposób wspierające. ... daje poczucie zrozumienia Dziękuję
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
zycie-z-afektem.blog.pl